W czasach, kiedy w Krakowie nie było tak wielkich koncertów plenerowych – nagle na Szerokiej stanęła scena, która wrosła w krajobraz Kazimierza i Krakowa tak, że stała się naturalna i zżyta z Kazimierzem, jak Stara Synagoga, Klezmer Hois, Alchemia i Singer. Czy ktoś pamięta czasy, jak ich nie było na Kazimierzu?
A jednak…
Dawno, dawno temu Kazimierz był wyspą. Z jednej strony Wisła, z drugiej łacha wiślana.
Kraków był stolicą Polski, a Kazimierz Wielki jej królem. W roku 1335 zdecydował, że wybuduje nowe miasto, z dala od Krakowa, powoła w nim do życia nowy ośrodek akademicki i da przestrzeń życiową mieszczanom.
Kiedy powstawał Kazimierz, Żydzi mieszkali już w centrum Krakowa i nie zamierzali się stamtąd ruszać. Tam, gdzie dzisiaj mieści się Collegium Maius, stała ich synagoga. Nie myśleli, by Kraków opuszczać. Ale ponieważ wśród chrześcijan żywe było przekonanie, Żydzi zabijają chrześcijańskie dzieci, mieszając ich niewinną krew z macą, a do tego wzniecają pożary, nie mówiąc o roznoszeniu zarazy, to po pożarze, który wybuchł w Krakowie w roku 1494, Żydzi zostali wygnani na wyspę odosobnienia, zwaną Kazimierz. I tak oto znaleźli się na ulicy Szerokiej.
Powracamy na ulicę Szeroką – jedni jako potomkowie Abrahama, Izaaka, Jakuba, inni jako świadomi spadkobiercy dziedzictwa kulturowego, jeszcze inni, Polacy z dziada pradziada urodzeni tu, na tej bolesnej ziemi– by wykrzyczeć i wyśpiewać światu niezgodę na to kłamstwo, równie pradawne, jak pogańskie gusła. I jak one wciąż żywe.
Powracamy na ulicę Szeroką – Żydzi, Polacy, agnostycy i mistycy, chrześcijanie i wyznawcy wiary mojżeszowej, niewierzący i wierzący w Jednego, choć niejednakowo, ludzie wolni od stygmatów, otwarci na innych – by w tym jednym, jedynym miejscu na świecie światu wytańczyć i wyśpiewać, że pluralizm, różnorodność jest zarówno wolą Boga, jak i każdego z nas, że jest to czas i miejsce, gdzie przez poszanowanie wszelkiej odmienności dokonuje się rzadki akt duchowej jedności.
Powracamy na ulicę Szeroką z przesłaniem pokoju – Szalom, świadomi, że w pokój pomiędzy ludźmi jest iluzją. Lecz w tej naiwnej, i przyznaję rozpaczliwej próbie zaklinania rzeczywistości na zaledwie kilka godzin uniesienia, widzę sens uzdrawiający, w przeciwieństwie do właściwej wielu ludziom postawy wyrażanej sceptycznym pytaniem, jakiż ma sens chwilowy wysiłek wskrzeszania świata, którego już nie ma? Cóż mnie obchodzą ci ludzie i ich niedorzeczne pytania? Wszak nie o niemożliwe wskrzeszanie nam chodzi, ale o pełnię życia, radość współistnienia, dzielenie się wzajemnym szacunkiem, jak uściskiem dłoni, szczególnie tu i teraz, we współczesnym świecie, pełnym uprzedzeń, antysemityzmu i pandemii nienawiści.
To, co stwarzamy wspólnie na Szerokiej, jest niemal cudem, bo pokażcie mi – proszę – takie miejsce na Ziemi, gdzie kilkanaście tysięcy osób z niemal wszystkich stron świata, nawet niepomnych na to, że można się różnić tak pięknie, odnajduje się i zatraca w przestrzeni żydowskiej kultury, w której nie ma podziału na „Żydów” i „nie-Żydów”, za to jest więź ducha ponad podziałami, magia gestów powszechnych i zwyczajnych słów, wspólnota uczuć czystych, wręcz dziecięcych, powszechna harmonia i zgoda na siebie.
Odsłania perspektywę ulicy Szerokiej wypełnionej po brzegi wielotysięcznym tłumem, spragnionym muzyki i bliskości światła, trzymam w dłoniach szofar i wpatruję się w Wasze twarze, myślę o tych, którzy tu byli przed nami.
Przepełnia mnie radość i smutek zarazem, bo w tym miejscu, gdzie przez wieki, niczym ner tamid płonęło życie żydowskie, o czym dzisiaj mało kto pamięta, o czym dzisiaj niewielu chce pamiętać…, jedyne, co możemy, to być razem i sprawiać, by dla nikogo nie zabrakło miejsca w Żydowskim Mieście Kazimierz pogrążonym w Królestwie Czasu.
Rabini zapalają na scenie hawdalową świecę, przedłużają czas święty, zapowiedź wieczności, prorok Eljasz na mgnienie oka pojawia się na scenie, błogosławi nas i nadejście kolejnego tygodnia, jak czynił to przez wieki, zanim na długie lata zgasło światło Szerokiej, światło płonie na nowo, płoną Wasze serca i na ulicy Szerokiej, jak niegdyś, znów słychać wołanie.
Już dawno minęła północ, podobnie jak my już dawno zatraciliśmy poczucie czasu. Zamilkły instrumenty, ale wciąż płoną światła. Te na scenie i te w Was.
Unoszę szofar, kręty róg barani, jedyny instrument, jaki pozostał z bogatego instrumentarium Jerozolimskiej Świątyni, jego dźwięk przenikał i po dziś dzień przenika biały kamień Miasta Dawida, Salomona, Izajasza i Jeszuy…, i zaczynam dąć – dźwięk doniosły i pełny, głos radości i zwycięstwa w namiotach ludzi sprawiedliwych (Ps. 118 ) rozbrzmiewa nieprzerwanie w Żydowskim Mieście Kazimierz…
Janusz Makuch
Założyciel i Dyrektor
Festiwalu Kultury Żydowskiej
zdjęcia: archiwum, Bogdan Krężel, Bartosz Dittmar, Michał Ramus