Macher to wolontariusz niebylejaki, to VIP wśród wolontariuszy. Zna perfekcyjne angielski, jest zaangażowany, energiczny, otwarty i komunikatywny. 10 dni działa na najwyższych obrotach. Długi czas ciężko w tym gronie było zobaczyć seniorów, nikt w zasadzie o nich nie myślał w taki sposób. Bo jak to tak bez angielskiego z wolontariuszami z zagranicy, jak oni dadzą radę w tym ukropie letnim tyle godzin, jak odnajdą w młodym zespole? Dali radę i poradzili sobie perfekcyjnie.
Wszystko zaczęło się od Pracowni Seniora i serii warsztatów organizowanych dla mieszkańców Kazimierza po 60-tce. Zaczęli przychodzić – i to tłumnie. Podobało im się że proponowane aktywności były nieco inne, że mogli działać, a przede wszystkim – mogli spotkać młodych. Że mogli razem pobyć.
I tak przez lata nawiązywały się relacje. Spotykaliśmy się co miesiąc i nie byliśmy już dla siebie tylko „tą miłą dziewczyną” – poznaliśmy swoje imiona, swojej pasje i słuchaliśmy o sobie nawzajem, uśmiechając się na każdy telefon z zapisem na warsztaty. A to od Pana Jana, który biega o 5 rano, a to od Pani Marii, która uczy wnuczkę piec w soboty po południu.
Na jednym ze spotkań Janusz Palarz, nasz obecny wolontariusz senior, powiedział nam, że przychodził na Festiwal Kultury Żydowskiej od jego pierwszej edycji – kiedy wielu z nas nie było jeszcze nawet na świecie.
Nie tylko Janusz znał festiwal od lat. Było ich więcej i mieli wspólne poczucie, że oni też chcą dać coś od siebie, że chcą „oddać to, co od Festiwalu wzięli, bo tyle niesamowitych rzeczy tu dostali”.
Był rok 2017 i stało się. Rozpoczęły się pierwsze rozmowy rekrutacyjne z seniorami. Najpierw jednym, potem kolejnym… po obu stronach były obawy, czy to się powiedzie. Ale ryzyko się opłaciło. Wolontariusze seniorzy stali się pełnoprawnymi Macherami. Bez żadnej taryfy ulgowej, oni wcale jej nie chcą! Robią wszystko, nie narzekają, są zawsze z gotowymi do pracy rękami i uśmiechem na twarzy.
Przypominam sobie taki moment w synagodze Tempel, kiedy nasza wolontariuszka seniorka – znając kilka słów po angielsku – rozmawiała z wolontariuszka z Australii. Wspólny język wcale nie był im potrzebny, żeby się zrozumieć. W pewnym momencie wszyscy przestaliśmy widzieć różnice między nami, wiek przestał mieć znaczenie.
Zresztą to międzypokoleniowe bycie razem jest tu najważniejsze. Branie od siebie nawzajem i dawanie sobie nawzajem. Zawsze jest ciekawość, co powie ta druga strona. Bo ani jedna, ani druga nie jest przekonana, że to ona ma właśnie rację. Ale jedno jest pewne: uczymy się od siebie nawzajem. Dużo dłużej niż tylko przez 10 dni w roku!
The Machers to jedna z najlepszych przygód, jaka przytrafiła mi się w życiu! I teraz, pisząc te słowa, uśmiecham się (a właściwie: śmieję się) do wspomnień pełnych fantastycznych ludzi – wolontariuszy dających masę radosnej, młodzieńczej energii, dzielących się swoim profesjonalizmem, organizacyjnym doświadczeniem, chętnych do pomocy każdemu w każdej chwili. Świetna pod każdym względem ekipa!
Tu, na Kazimierzu, podczas 29. Festiwalu Kultury Żydowskiej cały świat był w zasięgu mojej ręki! Wolontariat dał niepowtarzalną szansę uczestniczenia w wykładach, warsztatach i rewelacyjnych koncertach. Spotkałam tylu ciekawych ludzi, pasjonatów, wspaniałych artystów. Miałam możliwość zamienienia z nimi paru słów lub chociaż uśmiechów… Bezcenne!
Po festiwalu zaczęłam snuć plany na rok 2020: wolontariat na 30. FKŻ, potem w Szczebrzeszynie, na Festiwalu Conrada… a tymczasem plany trzeba przenieść na kolejny rok… Ale jedno wiem: w 2021 będę WOLONTARIUSZKĄ!!!
Festiwal dał mi wiarę, że mogę działać, że nic mnie nie zatrzyma, przed tym, by żyć jak chcę.
Czy obawiałam się czegoś na początku? TAK! Bałam się: czy nie jest zbyt późno na podjęcie takiego wyzwania? (pytam siebie: dlaczego wcześniej nie zetknęłam się z ogłoszeniem o wolontariacie? Ale lepiej późno niż później! Wielkie dzięki Pracownio Seniora!); czy moje zdrowie pozwoli mi na taki maraton?; czy zdołam „to wszystko” ogarnąć?
Ale dałam radę. Dzięki Macherom
Jaki ja jestem naprawdę??? Naprawdę jaki jestem nie wie nikt! Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał – tak mówiła mi moja mama, gdy byłem dzieckiem – zapewne po to, aby mnie zachęcić do nauki wszystkiego, co może mi się w życiu przydać.
Dlatego, oprócz inżynierskiej (mojej profesji), nauczyłem się także śpiewać, tańczyć, fotografować, latać szybowcem, żeglować itp. itd. Gdzieś „pod skórą” miałem zawsze skłonności do dzielenia się swoimi fascynacjami, co – od dawna – materializowało się w formie czynu społecznego lub towarzyskiego.
Teraz, kiedy starość siedzi mi już na plecach, prowadzę prawie pustelniczy tryb życia. Mimo to – nie zrezygnowałem z realizacji swoich marzeń i pomysłów prozaicznych. I tak:
Z moich marzeń przedemerytalnych powstała Pracownia Seniora w Wołowicach. Wymarzone – już w pustelniczym okresie mojego życia – teksty piosenek napisanych dla wnuczki i dla siebie oraz teksty opowiadań do rodzinnej genealogii, są efektem moich spacerów po pobliskim wale wiślanym.
Dla całkowitego, niemalże, unicestwienia nudy wymyśliłem uprawę przyszłych pyszności na przydomowej działce, „kapitalne” remonty oraz jednodniowe i objazdowe wycieczki z zachowaniem DDM. Całą prozę życia realizuję po gimnastyce porannej połączonej z obowiązkowymi tańcami w wirtualnym towarzystwie.
… i tak z dnia na dzień i z nocy na noc dokładam należytej staranności aby wykonać zalecenie Anny German: Uśmiechaj się, do każdej chwili uśmiechaj – na dzień szczęśliwy nie czekaj…
Jestem Krakuską z wyboru. W pewnym momencie wybrałam Kraków na miejsce życia. Znalazłam tu, jako świeża emerytka, duże możliwości realizacji swoich aktywności: basen, kijki, ćwiczenia, warsztaty, kursy, wolontariat i większe – Saga, Dojrzałe Kino, FKŻ i Pracownię Seniora (oczywiście nie wszystkie razem).
Na co dzień sporo czytam, śledzę i uczestniczę w wydarzeniach kulturalnych, poznaję miasto.
Lubię swoje mieszkanie, chętnie gotuję i piekę. Jestem otwarta na kulinarne eksperymenty. Mam nawet słodki epizod w Chederze.
Staram się poznawać świat. Z zobaczenia kilku miejsc jestem dumna. Wielką pasją są moje wnuczęta. Dają radość i wyzwanie.
Do Pracowni Seniora i FKŻ trafiłam śledząc oferty dla seniorów. Znalazłam tam grupę pasjonatów – co bardzo ważne międzypokoleniową. I tak zostałam. Festiwal to Święto, a także działania w Chederze w charakterze uczestniczki lub współorganizatorki.
Najbardziej ujmuje mnie możliwość kontaktu z ludźmi aktywnymi, ciekawymi świata, szczególnie młodymi z ich radością, entuzjazmem i otwartością. Patrzę z nadzieją na kolejną edycję festiwalu.
Mam ogromną przyjemność poinformować, że zapraszamy Cię do zespołu Macherów 29. Festiwalu Kultury Żydowskiej. Wierzymy, że to będzie świetny czas i doświadczenie – zarówno dla Ciebie, jak i dla nas…
Tak szczerze? Nie wierzyłam! Raczej spodziewałam się miłej odmowy: może w przyszłym roku i takie tam. A tu taka cudowna niespodzianka!
Od jakiegoś czasu zaczęłam interesować się szeroko pojętą historią i kulturą żydowską. Lubię podróże. Jestem pilotem wycieczek i w moich planach zawsze uwzględniałam wszelkie judaika w danym regionie. Nie jestem może wielkim znawcą tematu, ale człowiek uczy się całe życie, prawda?
FKŻ znałam, podobnie jak inne festiwale, od strony widza. Wiedziałam oczywiście, że dyrektorem jest wspaniały Janusz Makuch.
Wiedziałam też, że przy organizacji festiwalu pracują wolontariusze. Przeczytałam (oczywiście przypadkiem i mniej oczywiście – na Facebooku), że trwa nabór wolontariuszy na 29. FKŻ. I (znów: oczywiście przypadkiem) miałam wyjątkowo wolny początek wakacji :)
Wysłałam zgłoszenie, potem rozmowa … nie jestem młodą studentką, ani w ogóle nie jestem młoda. My English is not very well.
Tymczasem rozmowę przeprowadziły ze mną cudowne dziewczyny: Edyta i Ola. A jej efektem był ten cudowny e-mail!
Co dało mi bycie Macherem? Praca z fantastycznymi ludźmi. Czułam, że Edytka doskonale wie (jak ona to robi???), gdzie się sprawdzę, że idealnie dopasowała do mnie zadania: warsztaty i inne imprezy. Największym przeżyciem było przydzielenie mnie do koncertu Szalom na Szerokiej. Praca przy scenie i Mała Orkiestra Dancingowa nad która sprawowałam opiekę! Mogłabym jeszcze dużo napisać, ale… Znowu odwołam się do e-maila:
Tak, był to świetny czas i doświadczenie. Mam nadzieję, że kiedyś znów dostanę informację: zapraszamy Cię do zespołu Macherów!
zdjęcia: Edyta Dufaj, Michał Ramus, The Machers