Jak być w kilku miejscach jednocześnie, zachować zimną krew i trzeźwość umysłu, kiedy wokół wybucha prawdziwy pożar, telefon się urywa i znikąd pomocy?
Tę zdolność do perfekcji opanowali festiwalowi koordynatorzy wolontariatu. Niemal zawsze lekko w cieniu, zapracowani od rana do późnych godzin nocnych (wczesnych porannych?) – przez 10 festiwalowych dni.
To oni zaczynają swoją pracę na długo przed tym, zanim rozpoczną się poranne warsztaty. Kończą ją kilka godzin po tym, kiedy ostatni goście opuszczą Synagogę Tempel po wieczornym koncercie, czy też Alchemię po nocnym party…
Ale nasza współpraca to nie tylko intensywny czas Festiwalowy. Tak naprawdę zaczynamy ją już zimą, kiedy wspólnie prowadzimy proces rekrutacji wolontariuszy, a z każdym kandydatem spotyka się dwójka koordynatorów – po to, by zachować obiektywność wyboru.
W kwietniu, po zakończeniu rekrutacji, koordynatorzy tworzą plan i przeprowadzają wolontariuszy przez cały okres przygotowań, którego punktem kulminacyjnym jest FKŻ.
Jeśli chcecie wiedzieć, kto wie najwięcej o kulisach festiwalu, kto w kilka sekund znajdzie rozwiązanie każdego problemu i kto towarzyszy Macherom przez cały rok – to są właśnie oni: koordynatorzy wolontariatu.
Tegoroczny festiwal przeszedł najśmielsze oczekiwania całego zespołu. Wiedzieliśmy, że czterdziestu wolontariuszy z różnych stron świata oznacza jedną wielką przygodę. Rzeczywiście tak było, różnorodność kultur, z którymi się spotkaliśmy stworzyła kipiącą mieszankę różnych stylów pracy, życia i doświadczeń. To była niepowtarzalna okazja, dla nas żeby czerpać od siebie nawzajem a festiwal otrzymał dzięki temu nowe, żywe odcienie.
Mój pierwszy festiwal w roli koordynatora był dość nietypowy – raz, że „pandemiczny”, dwa, że po rocznej przerwie, a trzy, że po raz pierwszy gościliśmy dużą grupę wolontariuszy z zagranicy, w dodatku przez cały miesiąc. Do projektu podchodziłem z pewną dozą obawy – nie uczestniczyłem wcześniej w takim przedsięwzięciu, a tym bardziej w roli organizatora. I pomimo tego, że ten miesiąc z był dość intensywny i stresujący, to wydaje mi się, że zarówno wolontariuszom jak i nam udało się osiągnąć coś bardzo ważnego. Nie tylko współorganizować Festiwal, ale wytworzyć nić porozumienia, poznać siebie nawzajem i rozwinąć nowe umiejętności.
Pozostawanie długo w niepewności czy projekt się odbędzie nie pomagało ani nam, ani wolontariuszom. Tym większa jest satysfakcja kiedy po kilku tygodniach od zakończenia projektu mogę spojrzeć na wielomiesięczne przygotowania i ich efekt w postaci najbardziej międzykulturowego, międzynarodowego, tętniącego życiem i dobrą energia zespołu wolontariuszy. Z perspektywy koordynatora nie ma chyba lepszej rzeczy niż widzieć, ze oprócz tego, ze wolontariusze czerpią satysfakcję ze swoich zadań, to w zespole, z którym pracujemy i za który bierzemy odpowiedzialność, tworzą się niezwykle więzi i przyjaźnie, być może na całe życie. To moje najważniejsze doświadczenie projektu, choć oczywiście skończyłam go z ogromem zabawnych wspomnień i wzruszeń w projekcie Kumzits, za którym byłam odpowiedzialna, dziesiątkami kilometrów przejechanych na rowerze w deszczu, mnóstwem znajomych na całym świecie i niecierpliwością, co przyniesie nam kolejny rok. Bo mimo ze to doświadczenie było nowe, stresujące i wymagające, to zdecydowanie warte tego wysiłku
Praca w synagodze to szereg różnych zadań, które rozciągają się na cały dzień – mimo, że koncerty odbywają się dopiero wieczorem. Zaczyna się to bardzo wczesną pobudką, by wpuścić do synagogi pierwszych techników, bo to właśnie koordynator na czas festiwalu ma klucz do synagogi i wie, jakie klucze co otwierają. Technicy przynoszą instrumenty, ustawiają scenę oraz oświetlenie. Często o poranku przychodzą też pierwsi (niespodziewani) goście – zwiedzający – razem z naszymi cudownymi przewodniczkami.
Wtedy właśnie jest idealny czas, by zjeść śniadanie oraz zobaczyć się z resztą festiwalowej rodzinki. Ale… szybko nadchodzi kolejny ważny etap w życiu koordynatora w synagodze w czasie festiwalu: próba. Wtedy to koordynatorzy i część wolontariuszy (pracujących w green roomie i synagodze) mogą po raz pierwszy usłyszeć to, co się będzie działo wieczorem.
Jednak nie samymi przyjemnościami człowiek żyje – próba to też najlepszy moment, by przeliczyć miejsca siedzące w synagodze, ułożyć rozstawienie wolontariuszy, zastanowić się nad tym, gdzie potrzeba będzie więcej ochrony. Jest to tez ostatni dzwonek, by coś zjeść (znowu!!!) przed koncertem, bo potem dzieje się już za dużo, a w końcu wiadomo – paliwo do działania to podstawa.
No i jest! Zaczynamy!
Najpierw odprawa z wolontariuszami. To oni zapewniają sprawny przebieg tego wydarzenia – tak, jak i wielu innych na FKŻ. Bez nich nic by tu nie działało. Jest ich co najmniej 20, a przy bardziej wymagających koncertach – niezbędna jest pomoc większej ilości wolontariuszy. Dlaczego aż tylu? Odpowiedz jest skoncentrowana wokół pojęcia przyświecającego większości działań zaplecza w synagodze – BEZPIECZEŃSTWO.
W koncertach uczestniczy około 500 osób. To dużo ludzi na relatywnie małej przestrzeni pięknej zabytkowej synagogi Tempel. Wolontariusze pomagają, by przestrzeń synagogi została wypełniona równomiernie przy zachowaniu wszelakich zasad pozwalających zachować bezpieczeństwo – wskazując m.in. wyjścia ewakuacyjne, kierując publiczność do bardziej pustych sektorów, pomagając niepełnosprawnym i VIP-om dotrzeć do miejsca przeznaczonego specjalnie dla nich.
Koordynator, oprócz zapewnienia sprawnego współdziałania wolontariuszy, sprawuje piecze nad działaniami techników i ochrony. Dba też o komfort i bezpieczeństwo wszystkich festiwalowych gości.
W synagodze mamy kilka grup techników – to między innymi dzięki nim widowiska w synagodze są tak wyjątkowe. Jednak – czy to dźwiękowcy, czy oświetleniowcy – ważne by na siebie nie wchodzili, nie przeszkadzali sobie nawzajem – i tu potrzeba koordynatora, który będzie wiedział kto, o której, co i gdzie ma robić oraz służyć informacją w zakresie układu samej synagogi, różnych wejść, elektryki oraz czasem służyć pomocną dłonią przy załadunku sprzętu.
Dodatkowo, niezwykle ważną grupą osób pracujących przy każdym koncercie są ochroniarze, to oni bezpośrednio dbają bezpieczeństwo gości i pracowników FKŻ.
Koordynator konsultuje działanie i rozstawienie ochrony z jej szefem, by wszystko przebiegało sprawnie. Jeżeli coś niespodziewanego dzieje się w trakcie koncertu – to właśnie koordynator musi podjąć szybką i odpowiednia decyzje.
No ale też… to koordynator synagogi czeka na tajny sygnał Janusza Makucha, aby wyłączyć synagogalne żyrandole na znak początku koncertu. I musi też zadbać o to, aby w odpowiedniej chwili zapalić świece w menorach przy Aron Ha-Kodesh, bo bez nich Janusz na scenę nie wyjdzie…
Co daje praca koordynatora w synagodze? To co najważniejsze: kontakt z ludźmi: gośćmi, wolontariuszami, technikami, artystami, ochroną.
To poznanie wielu historii, ale i słuchanie najlepszej muzyki i współdzielenie wspomnień oraz tej cudownej energii.
zdjęcia: Edyta Dufaj, Michał Ramus, Nastia Grinmann, The Machers